Lubię jesień, chyba najbardziej wtedy cieszę się, że nie jest tak gorąco, światło jest nieco inne, przyroda wydaje owoce (lubię je!) i nastaje czas na przygotowanie się do zimy, zamierania przyrody, długaśnych wieczorów i nocy, zaspanego kota rano, niespiesznej kawy w wyrku o poranku, kubków kakao wieczorem przy książce...Lubię bardzo ten czas. Kiedyś, gdy byłam dzieckiem, lubiłam jesień jeszcze za to, że zaczynała się szkoła (tak! nie mogłam doczekać się początku roku szkolnego;)).
Poniżej nieudolnie sfotografowane dary jesienne naszej Ruderii. Znaczną część jabłek już zebrałam i przetworzyłam na musy oraz z obierek kompoty (wypijane na bieżąco, bez dodatku cukru). Te czerwone owoce to dereń jadalny, w tym roku nie dopisała porzeczka czerwona, ani jarzębina (muszę zebrać trochę jarzębiny-uwielbiam ją!)