sobota, 27 października 2012

Z serii Ciekawostki: Przecznica w Das Bild der Erde

 A było to tak: kilkanaście lat temu mama, będąc w ojczyźnie Wilhelma Tella, zapragnęła  kupić  mi atlas geograficzny. Akurat trafiła na Flohmarkt i tam za niecałe 2 franki kupiła mi atlas geograficzny z ...1930 roku. Atlas oczywiście nie przydał się na lekcje geografii, bardziej jako uzupełnienie lekcji historii. Ówczesne Niemcy są w nim podzielone na prowincje, jest mapa każdej, osobno tabelaryczne zebranie  najważniejszych informacji o każdej z nich. Prowincja Śląsk ma dodatkowo mniejszą mapkę - Karkonoszy. Wraz z nimi na mapę załapała się m.in. Przecznica oraz kilka innych okolicznych "blogowych" miejscowości (jak np. Neusorge, Ludwigsdorf czy Straupitz). Skala jest 1: 250 000, więc szału nie ma, ale zawsze to coś :)
Poniżej zamieszczam scan wspomnianej mapki Karkonoszy oraz stronę tytułową (jednym z autorów jest Dr. Ambrosius - mam nieodparte skojarzenie z "Nieustraszonymi pogromcami wampirów", zwłaszcza, gdy widzę śnieg za oknem...:)).
lewy, górny róg - tu należy szukać izerskich miejscowości,
a tu strona tytułowa
Chciałam zamieścić również zdjęcie tabeli z danymi o Śląsku, ale o tej porze zdjęcia wychodzą okrutnie...

czwartek, 25 października 2012

Skrawki plewom wydarte, epilog

Podczas ostatniego samotnego pobytu w Przecznicy Uczestnik wybrał do końca glinę zalegającą jako ocieplenie, na suficie głównej izby. I tym samym zakończył odkrycia plewowe :). Poniżej zamieszczam scany ostatnich już znalezisk:
list napisany przez Oswalda w 1917 r., niestety więcej nie jestem w stanie odczytać
Kolejne znalezisko to kartka okolicznościowa, w fatalnym stanie:

Uczestnik znalazł również fragment pocztówki, niestety nie umiemy zrekonstruować nazwy miejscowości...

A na koniec coś powojennego - pamiętacie takie bilety?


Wszystkie  fragmenty znalezionych w domu skrawków listów, zdjęć itp. zachowamy. Jakkolwiek na nie nie spojrzeć, stanowią część naszego domu i jego historii. Zbieramy pieczołowicie również fragmenty talerzy, itp., znajdywane w tzw. ogrodzie - knuję, że pewnego dnia wszystkie te drobiazgi zamontuję w małej wiszącej witrynce - taka mini ekspozycja stała. 

W sumie znaleźliśmy w plewach  dwa listy Oswalda, fragment nekrologu Pauline (żony Oswalda), następnie kilka zdjęć w lepszym lub gorszym stanie, na których znajdują się przedwojenni mieszkańcy domu, zdjęcie chłopca z tytką wypełnioną słodyczami, pocztówki w różnym stanie zachowania, fragmenty kartek z modlitewnika (?), itp. Pierwszy post z publikacją tych fragmentów napisałam 1 marca 2011 r. (o, tu) i nie sądziłam, że w plewach jest ich więcej! Dobrze, że się myliłam, gdyż  m.in. dzięki publikacji pierwszego listu dowiedzieliśmy się jak nazywał się ostatni przedwojenny właściciel domu, potem jego wnuk nawiązał z nami kontakt (trafiając na bloga po wpisie imienia, nazwiska dziadka i niemieckiej nazwie Przecznicy) i dzięki temu poszerzyliśmy swoją wiedzę o szczegóły dotyczące naszego domu. A jest nasz od czterech lat.

środa, 24 października 2012

Zmiany, zmiany w ruderyjnej okolicy

Cofnijmy się w czasie. Jest 1939 rok, może być i 1938. Przecznica jest wsią tętniącą życiem (jeszcze bardziej niż teraz), nie ma na drodze aut (pewnie się zdarzają, ale nie tak często jak teraz), nie ma hałaśliwych motorynek, jest  więcej mieszkańców i zwierząt, mniej drzew i nieokiełznanych krzaczorów, nie ma tylu ruin domów...Działa szkoła...Nie ma puszek po piwie rzuconych byle gdzie, ani opakowań po chipsach...Niemal co drugi dom jest szachulcowy, bardzo często jeszcze z przysłupowym parterem. I jest...ponad 30 adresów noclegowych (licząc i gospody i prywatne kwatery *)! Tak, aż tyle, bo Przecznica była miejscowością letniskową. Ceniono widoki, spokój, bliskość gór i dobry luft :). O świetności Przecznicy jako letniego kurortu niech świadczy imponująca liczba pocztówek - można je obejrzeć  tu. A teraz szybko wracamy do teraźniejszości. W Przecznicy obecnie jest kilka agroturystyk, (widziałam też w sieci ogłoszenie o wynajęciu całego domu) i od teraz rozpoczyna działalność kolejna - naszych sąsiadów, przybyłych z daleka. Co ciekawe, przed wojną w domu sąsiadów również były pokoje do wynajęcia. Zachowała się nawet tabliczka informująca, że "Zimmer frei". Dom sąsiadów z zewnątrz niewiele się zmienił od 1939 roku, wcześniej przeszedł gruntowny remont - widziałam zdjęcie, na którym w latach międzywojennych była to nieduża przysłupowa chata. Działała też kuźnia (właśnie czyścimy dwie podkowy z niej pochodzące). Zresztą, zobaczcie sami, jak teraz wygląda ten dom - tu.

ps. notka nie jest  sponsorowana, chociaż można na upartego uznać, że zawiera lokowanie sąsiedzkiego "produktu" :)



* skorzystałam z informacji zawartych w "Chronik über der Höhenluftkurort Querbach"

czwartek, 18 października 2012

Z wizytą w Gross Iser

Niedawno Uczestnik  usunął pozostałą część pradawnego ocieplenia sufitu głównej izby w Ruderii. Tym samym misja pt. "mozolne odkrywanie strzępków listów i zdjęć dawnych mieszkańców" została zakończona (wnet ostatnia odsłona tychże). W tzw. międzyczasie Uczestnik powędrował w świat daleki. Czyli w góry, bo jak mądrość ludowa głosi: ciągnie wilka do lasu (notabene - te objawiają się w Karkonoszach coraz liczniej!), a Uczestnika w góry. Uczestnik skierował swe kroki do nieistniejącej już wsi Gross Iser, via Stóg Izerski (bo jest  też opcja wprost z Przecznicy na Rozdroże Izerskie i stamtąd odpowiednim szlakiem).
Odnoszę wrażenie, że przez lata niewiele o Gross Iser publikowano. Ponoć tę górską osadę założył w XVIII w. niejaki Tomasz, religijny uciekinier z Czech. Do końca ostatniej wojny wieś ponoć liczyła 43 domy, m.in.  dwa schroniska, dwie gospody, kawiarnię, leśniczówkę, szkołę (tzw. nową szkołę, wybudowaną w 1938 r., w której obecnie mieści się schronisko Chatka Górzystów), domek myśliwski. Po wojnie wieś nie została zasiedlona nowymi mieszkańcami,  w okresie od 1954 do 1958 r. większość budynków przestała istnieć...* Z dawnej wsi pozostał tylko jeden budynek.

Poniżej wędrówka w obiektywie Uczestnika, tu -  jak widać -  w drodze:

 A tu już na miejscu:




* pisząc skorzystałam z  informacji zawartych w książce Janusza Skowrońskiego, Tajemnice Gór Izerskich, Agencja Wydawnicza CB 2010,

niedziela, 14 października 2012

Z serii Ciekawostki: Flinsberg, Steinau, Weisse Flins, cz.II

Dzisiaj druga, ostatnia część ciekawostek, przetłumaczonych przeze mnie (przepraszam za istniejące z pewnością błędy i wypaczenia), a pochodzących z:
"Budorgis oder etwas über das alte Schlesien vor Einführung der Christlichen Religion besonders zu den Zeiten der Römer nach gefundenen Alterthümern und den Angaben der Alten" von Friedrich Kruse, Doctor der Philosophie und Lehrer an der Maria - Magdalenenschule in Breslau. Leipzig 1819, s.114-115.
Ciekawostki dotyczą miejscowości Kamień, Wyrwaka oraz Izerskich Garbów .

„...Tutaj też należy wieś Kamień (Steinau bei Wiel.), około mili na północ, lekko na wschód od zwanej Todtenstein, wysokiej, białej kwarcowej skały. Niegdyś miał tu być czczony Tod, Toth lub Flins. Nie doświadczyłem tego przy starożytnych naczyniach wydobytych podczas wykopalisk w jego pobliżu [tj. w pobliżu Todtenstein – przyp. moje]*. Do tego miejsca przynależy jeszcze Wiesse Flins, góra na końcu doliny Kwisy, gdzie również był czczony Flins. Według słów mieszkańców, wśród kwarcowych skał znajdował się jego zamek wypełniony skarbami. Jednakże tylko raz dane było jednemu z mieszkańców Flinsberga odkryć kamienną furtę , po której nie ma już śladu.
O kulcie Flinsa, od którego pochodzi nazwa, i jego wytępieniu przez papieskiego ojcobójcę Henryka V 1106 oraz Lothara II ** vergl. [porównaj?-przyp.moje] w Łużyckich Osobliwościach Grossera II. Th. p. 4,5, szczególnie uwagi 5.8.9. Potrójny wizerunek, co do którego nie ma całkowitej pewności, można znaleźć ib. p.1. u Manliusa, annall. Budiss. i wykutego w kamieniu przedstawienia w Görlitz. Łużyckie Roczniki umiejscawiają Flinsa nad Kwisą na Górze Flinsa. Wg Grossera, p.5 został opisany kamień z jego wizerunkiem, który stał koło Budziszyna, w kierunku Oehna, nad Szprewą, a zatonął w rzece”

* prawdopodobnie chodzi o materiały zabytkowe ze stanowiska z epoki brązu, zlokalizowanego w pobliżu.
** w druku zaszła chyba pomyłka, autorowi chodziło zapewne o Lothara III

niedziela, 7 października 2012

Dawno nas nie było...

...stadnie w Przecznicy. Przyjechaliśmy w piątek, a tu...jesień i cudowny wiatr fenowy! Wczoraj też było wietrznie, a dzisiaj  padał deszczyk. I dobrze, bo poziom wody w górskich potokach jest bardzo niski. Krajobraz nad Ruderią  nieco  się zmienił - dawne duże gospodarstwo nad nami, które przez ostatnie lata straszyło resztkami ścian, bardzo mocno ożyło. Wstało z martwych i niedługo będzie też tętnić życiem (goście, goście...). 
A cóż w Ruderii?
Muchy zdechły z tęsknoty:


Winobluszcz, posadzony w miejscu pradawnego wychodka i wściekle rosnący, nabrał pięknych jesiennych barw:

Cóż jeszcze? proszę, mały zielony mikroświat (podoba mi się bardzo, może dlatego, że nie mam szans na podobną spontaniczną hodowlę na balkonie):


Wybrałam resztę warzyw z miniogródka (marchewka, pietruszka), dostałam od sąsiadki piękną dynię na lampion urodzinowy (tak, 31 październik to również MOJE  święto). Przypomniał mi się jesienny wierszyk z podstawówki (piszę tak jak zapamiętałam, naszym alfabetem i z góry przepraszam za błędy) - nauka języka rosyjskiego jednak pozostawiła jakiś ślad w mojej głowie ;):
"Idjot dożd, 
dujet silnij wieter, 
uletaju pticy, 
osień! osień! "
 W sobotni wieczór zajęliśmy się stadnie (dzieci, ja, moja mama i sąsiad) w Rębiszowie produkcją ludzików z kasztanów. Kasztany - oczywiście pochodzą z Przecznicy :). 
Oto nasze wytwory (ja zajmowałam się podrzucaniem idei, jak np. wykonaniem figurki paleolitycznej Wenus - to ten "muskularny" ludzik po prawej stronie ;)):


 Ruderia zyskała też starą lampę kuchenną:



A na zakończenie - niech ktoś powie, że w Przecznicy nic się dzieje! Spójrzcie na przecznickie niebo!



Z ruderyjnym pozdrowieniem!

kyja jak Krystyna & Uczestnik & dziecka dwa :)