wtorek, 28 sierpnia 2012

Wakacje mają się ku końcowi...

Pora na małe podsumowanie wakacyjnego pobytu w Przecznicy. Pierwsza sprawa, która bardzo cieszy, to fakt, że można, pomimo wielu niewygód pomieszkiwać z dziećmi (2 i 8 lat) w Ruderii. Właściwie osiągnęliśmy stan zbliżony do zastanego przez nas (brak łazienki, ubikacja działa, piec działa, dach nad głową jest), brakuje jedynie słoików z przetworami poprzedniej właścicielki, ale za to jest miniwarzywniak. Podsumowując, spędziłam z dziećmi (i momentami z Uczestnikiem i przyjaciółką) niemal 4 tygodnie (z przerwami) w naszej chałupinie. Wrażenia z pierwszych dwóch tygodni opisałam w ostatnich postach, teraz skupię się na dwóch kolejnych. Jak to jest mieszkać w starym domu?
Bardzo sympatycznie. Jest spokojnie, cicho (chociaż bliskość ulicy jest odczuwalna), czasami surwiwalowo. Rytm dnia wyznaczają stałe, powtarzalne, niezbędne czynności (jak palenie w piecu czy rytuały oczyszczenia  w dziecięcej wanience). Po jakimś czasie nadchodzi jednak chwila, gdy marzy się o porządnym prysznicu. Zatem postanowione: jednak łazienka jakaś musi zaistnieć :) Jest też...tanio. No bo, ile można wydać w wiejskim sklepiku? 
Co robiliśmy w Ruderii w sierpniu? (kolejność spontaniczna)
- byliśmy na zabawie z okazji Dnia Dziecka (trochę spóźniona, ale jest zawsze, co roku, jest loteria, konkursy), zorganizowanej w świetlicy;
- przeżyliśmy masę cudownych...burz o każdej porze doby;
-  poznaliśmy (razem i osobno) parę fajnych osób;
- nauczyliśmy się rozpoznawać barszcz Sosnowskiego od np. dzięgla leśnego:

tu akurat dzięgiel leśny - na niego wygląda, a barszcz Sosnowskiego rośnie po bokach niemal każdej drogi!
- odkryliśmy, że murek na tyłach domu zamieszkuje pewna żaba, a od frontu rezydują trzy ropuchy, w nocy odwiedza je jeż;
- dowiedzieliśmy się, które drzwi w naszym obejściu są najstarsze - dzięki MiM ! :);
- odkryliśmy również, że kot sąsiadów traktuje nas jak intruzów na swoim=naszym terytorium (gdy wydaje mu się, że nikogo nie ma w pobliżu idzie do domu, gdy natknie się na domownika, okazuje irytację i czmycha, po drodze znacząc rewir, a nocami przesiaduje na progu i straszy sąsiadkę zielonym błyskiem w oku:) );
- dzieci polubiły twórczość zespołu Enej (moja mama puszczała dzieciom płytę podczas kilku kursów do Lubania) i miały okazję posłuchać jej na żywo podczas koncertu "Lata z radiem" w Świeradowie - Zdroju w minioną sobotę;
- przeżyliśmy ósme urodziny naszego Michała;
- będąc na małej wycieczce wraz z dziećmi odkryłam, że na żółtym szlaku (który częściowo okala bezimienny pagór, u stóp którego stoi Ruderia) nie ma mostów na Mrożynce (są za to ślady po przedwojennym...):

m.in. w tym miejscu przytomnie wdziawszy na wycieczkę górskie wysokie buty (zdały egzamin!) przenosiłam  na drugi brzeg po kolei dzieci i wózek
 - przyglądaliśmy się śladom po wcześniejszym tynku, wyzierających spod szarego baranka:



- byliśmy (ja z dziećmi) na ognisku u sąsiadów, gdzie spróbowałam przygotowanej przez sąsiada pysznej musztardy (musztarda zrobiona z gorczycy własnoręcznie wyhodowanej przez sąsiada, o.);
- podziwialiśmy odnawiane wnętrza u sąsiadów, gdzie całkiem niedługo rozpocznie działalność agroturystyka (przed wojną były tam też pokoje do wynajęcia dla letników);

nas troje - spacer w górę Przecznicy
w moim magicznym domu... - Jaga w progu
- no i drzwi nam powoli zielenieją :)



Jednym słowem, poprzedni mieszkańcy wsi mieli rację: Przecznica to idealne miejsce na letni wypoczynek.