Miniony tydzień spędziłam z dziećmi w Rębiszowie (starsze dziecko ma ferie zimowe). Na wszelki wypadek spakowałam dzieciom ocieplacze, bo wiem, że w tym roku zima bywa w Górach Izerskich i ich okolicach. Dobrze zrobiłam! bo zima przyszła w połowie tygodnia! Gdy przyjechaliśmy śniegu było niewiele, zapakowałam młodsze dziecko do wózka i zrobiłam sobie spokojny spacer po wsi, skupiając się na miejscach, które najbardziej lubię. Najbardziej lubię las, ale wiosną lub latem (zimą wózkiem trochę trudno się przemieszczać), kolejne miejsce to cmentarz (mam słabość do cmentarzy - lubię je oglądać), lubię też Stawy Rębiszowskie, ale nie udało mi się tam tym razem dotrzeć. Gdybyście w okolicy rębiszowsko - przecznickiej widzieli idącą poboczem niewielką postać w ciemnej kurtce,w szarej czapce z pomponem pchającą wózek z dzieckiem, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że ta postać to właśnie ja... ;) Podczas spaceru zajrzałam na cmentarz, pozostało kilka starych nagrobków:
Zrobiłam też zdjęcie (wiem, że jakość fotki nie powala) niewielkiemu przysłupowemu (i pustemu) domkowi stojącemu przy ulicy:
ściana przysłupowa pokryta jest łupkiem - nie widziałam innego domu z takim rodzajem zdobienia |
A co było potem? Potem przyszła zima...
Spadło dużo śniegu, dzieci miały dużą frajdę. Wybraliśmy się do Lasu Rębiszowskiego.
jak się potem okazało, dzieci lubią jeździć na sankach w pojedynkę :) |
gdzieś hen, daleko za horyzontem odbywał się spektakl pt. zachód Słońca |
p.s. zdjęcia robiłam niestety aparatem wkomponowanym w aparat telefoniczny.
p.s. 2. niniejszym publicznie chciałabym przeprosić za brak odzewu znajomych sąsiadów: nie byłam zmotoryzowana (mogłam liczyć li i jedynie na siłę własnych mięśni), w drugiej połowie tygodnia mnie i młodą dopadło przeziębienie (dysponuję teraz głosem idealnym do horrorów :)).