Obserwując zaprzyjaźnione blogi o remontach starych domów i mając na uwadze własne doświadczenia, pokuszę się na spisanie standardowych sytuacji czyhających na świeżo upieczonych posiadaczy starych domów - ku przestrodze.. :)
1. kupiliście właśnie stary dom....
- część rodziny puka się w czoło - "po co im taki stary dom?!?",
- dom jest cudowny, nieważne, że dach się zapada, a wilgoć świetnie się rozwija na parterze,
- w pokoju na piętrze odkrywacie stosy ubrań po, zazwyczaj już zmarłym, dawnym właścicielu,
- a w stodole pod prastarym sianem odkrywacie wieloletni składzik butelek po wódce/ occie,
- sąsiedzi częstują Was opowieściami, w którym pomieszczeniu i w jaki sposób zmarł poprzedni właściciel,
- z kolei inni sąsiedzi zagadują Was, czy już znaleźliście w domu te nieprzebrane bogactwa i złoto, które poprzedni właściciel (tak, ten zmarły) pieczołowicie ciułał przez całe życie (potem na strychu odkrywacie potwierdzenie nadania przelewu na wysoką sumę na rzecz pewnej stacji radiowej oraz jej charyzmatycznego właściciela - ojca dyrektora...),
- czekacie na zatwierdzenie projektu i klniecie w żywe kamienie opieszałego architekta (klątwa działa, facet zachorował, wszystko się opóźniło...)
2. macie zaplanowany budżet, aby reanimować dom do życia od razu lub na raty (czyli opędzić najpierw niezbędne remonty, a potem stopniowo, w miarę posiadanych środków realizować kolejne etapy remontu). I się zaczyna!
- brak zrozumienia ze strony fachowców - budowlańców (słyszycie coś w ten deseń: "Drogi inwestorze, taniej będzie wybudować nowy dom, po co Państwu taka rudera?" ),
- zagwarantowane macie to, że każdy weekend spędzicie w remontowanej właśnie starej chałupie, niewykluczone, że najbliższy urlop też. Dzieci mogą niekoniecznie być tym faktem zachwycone,
- ciągle myślicie i nawet śnicie o tej starej ruderze (w sumie to lepiej, że o starej ruderze, a nie o wyśnionej bogini czy innym bożyszczu tłumów :)),
- okazuje się, np. przy robieniu odwodnienia, że budżet na bank będzie przekroczony, kombinujecie skąd wziąć pieniądze, nie dosypiacie z nerwów,
- odkrywacie liczną rodzinę spuszczeli zamieszkujących w zabytkowych belkach sufitowych, zastanawiacie się czy uda się Wam żyć w symbiozie razem czy jednak wytruć biedne zwierzątka...
- niespodziewanie na dach wali się drzewo, rujnując go. Z mieszanymi uczuciami zastanawiacie się, kto do licha tak Wam źle życzy i robicie kosztorys. Cała sytuacja zwala Was z nóg, ale dajecie radę! No bo kto da, jak nie Wy?
- mniej więcej równocześnie dowiadujecie się, że rodzina się powiększy, instalacja elektryczna się sfajczyła, a ukochana ciocia właśnie przeszła rozległy wylew,
- podczas remontu kuchni z sufitu wypadają kocie mumie,
- podczas czyszczenia szamba natykacie się w środku na... baranie szczątki (stare szamba zaskakują swoją zawartością...),
- psuje się samochód, pojawiają się niespodziewane wydatki, interes źle idzie - zaciskacie zęby i pchacie ten wózek dalej,
- stajecie się powoli fachowcami z następujących dziedzin: walka z wilgocią, dekarstwo, kładzenie tynków, instalacji elektrycznych, w małym paluszku macie hydraulikę i montaż CO, nie mówiąc o takich banałach jak kafelkowanie czy układanie ceglanej podłogi tudzież paneli, renowację starych mebli też już liznęliście (łącznie z politurą, hihi),
- kryzys zażegany, remont skończony, potomstwo szczęśliwie pojawiło się na świecie, można mieszkać w chacie !
3. zamieszkujecie w swoim wymarzonym starym domu :)
I takiego finału wszystkim życzę ! Sobie też :)
Dopisujcie, proszę, sytuacje, które przeżyliście w związku z posiadaniem starego domu, a które nawet nie przyszły mi do głowy, ani nie śniły się filozofom i fizjologom... :)