czwartek, 3 lutego 2011

Oszaleliśmy! czyli jak stać się posiadaczami domu do kapitalnego remontu

A początek był taki. Myślę, że zawsze gdzieś w nas kołatało się pragnienie posiadania starego domu. No, może nie takiego do remontu, ale wiekowego i o nienowoczesnym wyglądzie i wnętrzu. Dla mnie impulsem do wyartykułowania tego ukrytego pragnienia było przypadkowe znalezienie w Lesie Rębiszowskim na stercie szkła i innych rupieci fragmentu  porcelanowego obrazka, czy też może i mydelniczki z przedwojennym napisem "Grusse aus Birngrutz" (pozdrowienia z Grudzy).  Rozpoczęliśmy  z mężem przeglądanie ofert sprzedaży domu w Górach Izerskich. I tak znaleźliśmy nasz dom. W Przecznicy. Obejrzeliśmy go wraz z właścicielem, widzieli go też znajomi fachowcy - budowlańcy. Zależało nam na ich opinii o stanie dachu. Panowie fachowcy orzekli, że dach jest ok, drewniana konstrukcja w porządku i pokiwali głowami, że lepiej chyba nowy dom kupić, bo tu (niezależnie od dachu) sporo inwestowania będzie (tekst ten słyszeliśmy potem wiele razy...). Podpisaliśmy umowę przedwstępną z właścicielami, a po miesiącu sfinalizowaliśmy ją (musieliśmy mieć miesiąc na zdobycie środków na kupno domu i na papierologię) i w ten oto sposób w październiku 2008 roku staliśmy się szczęśliwymi do nieprzytomności posiadaczami domu do kapitalnego remontu w Górach Izerskich. Howgh !
A teraz parę słów o samym domu: niewielki, w środku wsi, przy drodze (i plus - bo na widoku i minus - bo ...na widoku), przy potoczku górskim, którego szmer urzekł mnie doszczętnie, niestety nie jest ani przysłupowy (a szkoda, bo takie chaty bardzo nam się podobają), ani szachulcowy.Wygląda dość zwyczajnie, z doklejoną z boku stodołą na niewielkiej działce, miał jeden drewniany szczyt, a z przodu dwie kukułki na dachu (nie wiem czy dobrze to określiłam, po prostu dwa ładne okna na strychu), a na  granicy działki, przy drodze rósł piękny, dorodny kasztanowiec (tak, tak rósł,bo już go nie ma i historia o nim i jego wpływie na nasz dach wkrótce). A w środku została masa przedmiotów po poprzedniej właścicielce (przez ostatnie kilkadziesiąt lat mieszkała w nim starsza pani, która zmarła w 2005 roku, więc dom stał pusty i nieogrzewany przez 3 lata) takich jak krzesła, firanki, naczynia, stare mydełka, przetwory (swoją drogą, to chyba charakterystyczne  jest dla starych domów...), ubrania, święte obrazy, pierzyna, a nawet dokumenty i osobiste pamiątki, które zapakowaliśmy do walizeczki i czekamy już parę lat, aż ktoś z rodziny zgłosi się po nie i je przygarnie. Poza tym,wnętrze zapuszczone, pełno rupieci,itp. oraz pięknie rozwinięta wilgoć na ścianach.
Przejrzeliśmy dokładnie nasze nowe włości i wyszło,że powinniśmy poczynić następujące kroki w obejściu:
-posprzątać w domu i stodole
-wykarczować teren za domem
-zacząć walczyć z wilgocią (zrobić odwodnienie wraz z izolacją pionową, zainteresować się tym, co znajduje na podłodze w kuchni  pod linoleum)
- i remontować środek
i oprócz tego, zgłosić do gminy w Mirsku dane dot podatku.
A teraz kończę, bo z dzisiaj zaraz zrobi się jutro :)

2 komentarze:

  1. kyjooooo! dopiero odkrylam Twojego chalupowego bloga!!! Alez Wam, Kochani, kibicuje mocnooo!!! Bo taki dom to i nasze marzenie, ale poki co, odwagi brak...
    Trzymam zacisniete kciuki calej rodziny!!!

    to mowilam ja:)
    kaa z dzieciowa;)

    OdpowiedzUsuń
  2. oo,kaa! kciuki się przydadzą:)!zaglądaj tu,zaglądaj, może szybko załapiecie bakcyla;) i będziemy sąsiadami:)
    p.s. widzę,że też masz w domu Radisona:)

    OdpowiedzUsuń