niedziela, 14 kwietnia 2013

Już przyszła...

Nie napiszę jak długo Ruderia była samotna (bo wstyd). Uczestnik wrócił właśnie z wizytacji. I tak: 
1. zima opuszcza Przecznicę, śnieg opuszcza też nasze włości, ostało się kilka takich śnieżnych pryzm, jak ta na tyłach domu:

 2. trawska zalizane przez śnieg, a wśród nich pojawiła się klasyczna forpoczta wiosennej zieleni, taka:


i taka:
3. już pisałam kiedyś, że kot sąsiadów upodobał sobie nasz dom - gdy przyjeżdżamy, sfochowany pospiesznie opuszcza nasze włości (czyli swój rewir, bo intruzi przybyli). Tym razem w kuchni były ewidentne ślady jego bytności - oznacza regularnie teren na naszych ścianach (ha! to może nie wilgoć toczy tynki, tylko koci mocz?;) ). 
4. z bocznych, kuchennych okiem mamy widok na zakręt powyżej Ruderii - zazwyczaj przy zakręcie rosła dorodna grupa krzaczorów i paru drzew (samosiejki chyba) - teraz po wycince widać pozostałości po fundamentach okazałego szachulcowego domostwa, które kiedyś tam stało:

5. ach, i zdematerializował się tajemniczo termometr umocowany na zewnątrz, przy okienku koło drzwi:

po termometrze pozostały białe uchwyty...
6. wczoraj znienacka spadł...grad w Przecznicy:

 7. o planach remontowych na razie nie piszę. Chcielibyśmy szybko i sprawnie doprowadzić rzecz do końca, ale to nam nie pisane. Remont będzie na raty. Jaka rata i czy będzie w tym roku - jeszcze nie wiemy. Na pewno będę chciała rozpędzić się z warzywniakiem - chcę go powiększyć, bo marzy mi się też własna cebula. Co do reszty - czas pokaże.
8. Blog otrzymał od Zofijanny wyróżnienie, o takie:
Bardzo dziękuję! I odpowiadam na zadane pytanie, jedno, ale jakie!
Za co kochasz życie ?
Trudne (dla mnie), wymagające chwili zastanowienia... Chyba za różnorodność przeżyć, doznań, uczuć. I za to, że mogłam też dać życie.