sobota, 27 grudnia 2014

Ruderia wczoraj

Tak było wczoraj*
To znaczy, że w Izerach jest zima.Wczoraj byliśmy z dziećmi w okolicach Milicza (we Wrocławiu tylko mróz, bez śniegu) - młoda widząc resztki śniegu i czując mróz dopytywała, czy to jest w końcu ta zima. Planujemy spędzić ostatnie dni roku w Przecznicy - mam nadzieję, że dzieci nacieszą się zimą. I weźmiemy sanki, na na na!
Ale, ale, uroczy niebieski przecznicki domek jest do kupienia - śnił mi się dzisiaj, gdyby nie Ruderia...Tu link

* zdjęcie zrobiła sąsiadka

sobota, 6 grudnia 2014

Z zupełnie innej beczki: co mnie urzekło w Albionie

Jesienią dopadła mnie tęsknota za siostrą i jej rodziną. Raz, dwa zapadła decyzja o odwiedzinach. Siostra mieszka na uroczej angielskiej wyspie ( Isle Of Wight ). Wyspę już trochę znam - poznałam ją nieco podczas wcześniejszych odwiedzin, ale tym razem zwróciłam szczególną uwagę na domy. Nie muszę dodawać, że domy bardzo mi się tam podobają - nawet jak nie są wiekowe, to i tak są budowane w taki sposób, że nie odbiegają wyglądem od starych (właściwie wszystko na tej wyspie mi się podoba). Podczas pobytu u siostry zaopatrzona byłam jedynie w aparat fotograficzny wkomponowany w tablet, zatem jakość zrobionych przeze mnie zdjęć pozostawia wiele do życzenia, niestety. Co jednak nie zniechęca mnie do pokazania kilku uroczych detali.To zaczynamy!


każdy dom ma nazwę, naprawdę
tu piękny duży dom, niemal rezydencja - u nas strzecha na rezydencji nie do przełknięcia chyba, a szkoda
boczna brama do domu powyżej, chcę takie koty!
To jest wyspa i ma dość specyficzny klimat - rosną tak jakieś odmiany palm, natomiast żywopłoty to czysta rozpusta! m.in. marakuja (Passion Flower, passiflora) czy równo przycięte drzewka laurowe:
tu drzewka laurowe tworzą żywopłot przy cmentarzu w Totland
Jak ktoś nie chce mieszkać w rozkosznym domku z bajki może  sobie kupić mieszkanie zbudowane w...kościele:
kościół w trakcie remontu - we wnętrzu znajdować się będą nowoczesne mieszkania
 Na wyspie też są domy w kratkę:

 Tabliczki z nazwami ulic są również urocze - dlaczego u nas tak nie jest?


Przypomniałam sobie, że kiedyś odwiedziliśmy na wyspie miejscowość Godskill(Godskill) i Uczestnik zrobił wtedy normalnym aparatem parę zdjęć - gdy je znajdę, pokażę przyzwoite zdjęcia bajkowych angielskich domków :)
Póki co - koniec i uznanie dla tych, co przebrnęli przez te fatalne zdjęcia ;)

piątek, 21 listopada 2014

Listopadowych fantazji ciąg dalszy

Nie potrafię pisać długich, kwiecistych postów okraszonych pięknymi zwrotami. Nie potrafię też pisać o "niczym" w sposób zajmujący i pobudzający wyobraźnię. Ewidentnie mam braki. Najlepiej mi chyba wychodzą krótkie streszczenia. I ciąg dalszy listopadowych fantazji taki będzie - krótki a treściwy. W połowie listopada w Gajówce pod nr 41 odbyły się w kameralnym gronie warsztaty malowania mandali i jej interpretacja. Warsztaty prowadziła Magda, właścicielka uroczego domu nr 41 (o Magdzie i jej domu pisała już ardiola). Wnętrze bardzo mi się spodobało - chciałabym mieć podobnie urządzoną Ruderię! Muszę się przyznać, że ciągle przeglądam różne strony i blogi z wnętrzami starych domów w poszukiwaniu inspiracji. Dużo ciekawych rozwiązań można znaleźć m.in. na stronie http://www.chatar-chalupar.cz/ w zakładce "Chalupy":). Ale wracając do warsztatów - spodobały mi się i jeszcze kiedyś chciałabym w podobnych uczestniczyć.

Tym razem byliśmy gośćmi naszych sąsiadów z naprzeciwka - nocowałyśmy (ja i młoda) w fajnie wyremontowanej agroturystyce Izerski Potok. Ofertę turystyczną obiektu oraz więcej informacji można znaleźć tu. Historia domu sąsiadów jest ciekawa: jeszcze w początkach minionego wieku dom był parterowy o konstrukcji przysłupowej. Zamieszkiwała go rodzina Heinze - kowal Paul, który oprócz kuźni miał niewielkie gospodarstwo. Zapewne z uwagi na duży rozwój turystyki prawdopodobnie najpóźniej w latach 30. XX w. rodzina Heinze zmieniła radykalnie  oblicze domu - konstrukcja przysłupowa została zamieniona na ceglane ściany, dom zyskał metraż - wybudowano piętro. Na piętrze mieściło się kilka pokoi do wynajęcia, dom zyskał nazwę " Landhaus Zum Nussbaum".* Po "Landhaus Zum Nussbaum" zachowała się charakterystyczna tabliczka - wciąż aktualna:

Niedługo w agroturystyce zostanie oddana do użytku odrestaurowana dawna kuźnia Paula Heinze - z tego co wiem, będą się tam odbywały m.in. warsztaty rękodzielnicze - gdy ruszą, dam znać :)
Nie pisałam o tym, ale marzyłam o posiadaniu ramki lub innego przedmiotu wykonanego w domowym zaciszu w technice Kerbschnitzerei (a co to za styl? M&M świetnie tu wyjaśnili i pokazali). Niestety w Ruderii nic w tym stylu nie znaleźliśmy. Ale od czego jest Naftalina? Tak, mam już swojego "kerbschitza". Oto on:
i ma szufladkę na biżuterię, łiii :)
Podsumowując: weekend był bardzo krótki i bardzo udany. Chcę takich więcej!(mogą być dłuższe).



* informacje o domu sąsiadów - agroturystyce Izerski Potok pochodzą z: Chronik über den Höhenluftkurort Querbach, pod red. S. Gottwalda, Wermelskirchen 1997 .

wtorek, 11 listopada 2014

Listopadowa fantazja

Fantazja jest taka, że cały parter domu w środku jest pokryty warstwą pyłu (płuca Uczestnika też...). A pył pochodzi z ostatniego bastionu dawnego ocieplenia sufitu w domu, czyli z sieni. Tym razem było inaczej iż w głównej izbie - plewy nie zawierały kocich szczątków, szczątków innych stworzeń też nie było, była za to dość spora  warstwa pyłu, szlaki, gruzu i warstwa przeżartych przez korniki desek. Na szczęście tylko jedna i chyba przybijana już za Polaka, o czym świadczą użyte gwoździe i mikorostrzępy gazet polskich (mikrostrzępy niemieckich też były). Efekt? w końcu wnętrze domu wygląda jak dom rodziny Addamsów. Ale to efekt tymczasowy, Morticia wnet złapie za miotłę i ścierkę ;). Przy remoncie zawsze następuje taki moment, że wszystko wygląda gorzej niż przed remontem, to tzw.osiągnięcie dna. Od którego  pozostaje tylko odbicie :) Oprócz zmiany wystroju Ruderii znalazł się też czas na wycieczkę - tym razem weszliśmy na Wysoki Kamień. 4-letnia młoda weszła  samodzielnie, bez uciekania się do pomocy barana (w końcu!). Było pięknie i...tłocznie na szczycie. Poniżej parę fot z wycieczki:

widok z Wysokiego Kamienia na Szklarską Porębę i Karkonosze

widok na Śnieżne Kotły...
...który się zmieniał (fen)
Młodemu chyba się podobało
nawet w Izery przyszła moda na selfie, ble
Na koniec zdjęcie komina ruderyjnego na tle nieba - kometa wpadła do komina :)
W najbliższy weekend w Przecznicy odbędą się różnorodne warsztaty, chciałabym na jednym z nich być, ale nie wiem czy mi się uda - tu zamieszczam link dla zainteresowanych: warsztaty

czwartek, 11 września 2014

Ruderia kwitnie!

Nadal bryki nie mamy, póki co radzimy sobie bez niej (jak w erze przedruderyjnej). Uczestnik z 10 dni temu nawiedził Ruderię, pociągiem do Rębiszowa, a stamtąd już kilka kilometrów do Przecznicy. Przybył do domu, a tam...co może, to kwitnie! Po raz kolejny lub zbyt późno. Poniżej dowody:



...lub owocuje








na kamieniu przyłapany/a admirał :)
 W lesie gdzieś nad Przecznicą znajdowały się resztki "tego": 
resztka z dzikiej barci czy ki dyjabeł?

A ciąg dalszy niechybnie kiedyś nastąpi...

piątek, 22 sierpnia 2014

Co tam w Ruderii?

Dłuższy wakacyjny pobyt w Ruderii dobiegł już dawno końca. Co tam robiliśmy? kosiłam chabazie, plewiłam, potem, gdy Uczestnik do nas dotarł (a dotarł, jak i my-komunikacją publiczną, bo auto padło było na zawsze) zrobiliśmy sobie spacer na grzyby, zakończony totalnym przemoczeniem (deszcz się rozpadał), chwilowym zagubieniem drogi do domu Ale za to zaliczyliśmy hardkorową Huciankę i zejście  z niej wprost w nurt Mrożynki, którą przeszliśmy (kto przechodził przez nurt potoku górskiego podczas deszczu w tenisówkach, ten wie, o czym piszę). Grzyby dopisały, a jakże i nasze apetyty na sos grzybowy też:) i do tego przeżyliśmy i nasze wątroby też (nauka zbierania właściwych grzybów w dzieciństwie nie poszła w las). W trakcie pobytu doszła do nas hiobowa wieść o planowanym przez PRI-Bazalt przerabianiu (!) i domyślnym deponowaniu toksycznych odpadów z niemieckich hut na terenie wyrobisk kopalni bazaltu w Rębiszowie (że też innym podmiotom zarządzającym podobnymi kopalniami na Dolnym Śląsku takie pomysły nawet do głowy nie przychodzą! toż to złoto samo pcha się do kieszeni, a środowisko przyrodnicze, obszary Natura 2000, rozwój gminy Mirsk-turystyka, zdrowie mieszkańców oraz turystów to nieistotny szczegół, prawda?). A ja już w myślach mebluję nasz dom i marzę o spokojnym życiu na wsi, z dala od spalin, toksyn i zanieczyszczeń, jakie mam na co dzień w dużym mieście O, naiwności! chyba i grzybobranie będzie ryzykowne, jeśli kadmowo-ołowiany koszmar się ziści...Przytoczę historyjkę z czasów mojej młodości, gdy zamieszkiwałam, jak wielu studentów spoza Wrocławia dom studencki "Słowianka" zlokalizowany na Placu Grunwaldzkim we Wrocławiu (onegdaj był tam puszczony ruch tirowy na Warszawę) - tylko co któryś pokój był wyposażony w lodówkę, zatem część mieszkańców akademika przechowywała swoje wiktuały za oknem w reklamówkach. I pewnego dnia gruchnęła wieść , że jedna z dziewcząt zapadła na pewną chorobę po paru sezonach przechowywania żywności za oknem-okazało się, że ta choroba to... ołowica. Wystarczyło przez jakiś czas potrzymać żywność niezbyt dobrze zabezpieczoną za oknem, gdzie codziennie kursowały tiry...Moja babcia też miała ołowicę - wieloletni pracownik ZNTK w Lubaniu... tak, i pracownicy PRI - Bazalt są narażeni na schorzenia, powodowane za dużym stężeniem kadmu i ołowiu...
A teraz zdjęcia przyrodniczo-antropologiczne z ostatniego pobytu w Izerbejdżanie, jeszcze nieskażone kadmem i ołowiem:
ślimacza trasa na szosie

gdzieś przy wejściu na Sepią Górę (na trasie Uczestnika z przystanku PKS w Świeradowie -Zdroju do Przecznicy)





Lubię niebieski! jeszcze nieskażone izerskim kadmem i ołowiem:niebieska huba i młody, a domek powyżej Ruderii zawsze będzie uroczy:)


jeszcze nieskażone (chyba): kozaki i jakaś odmiana koziej brody? takie jak te pomarańczowe, ale blado-sinawe są jadalne (mama zbiera)

oto stadko: dzieci i ja, zbierająca nieskażone kadmem i ołowiem maliny i/lub jeżyny (to i to można jeszcze zbierać w tym samym czasie w Izerach! oraz poziomki)

a to krzesło, prezent-do zrobienia, kiedyś stanowiło wyposażenie pewnego szachulcowego domu w Mściszowie
  ps. czerwony alert w naszym okolicznych miejscowościach wciąż trwa! zamieszczam link do audycji radiowej w tej sprawie: oto link
ps2. miałam również okazję poznać stada zwierząt, będących pod opieką czułej Inkwizycji, tj. konie, stado owiec rogatych oraz najdziwniejsze stadko, jakie widziałam :) Składa się ono z dwóch dużych suk, jednej kozy oraz trójnogiego jagnięcia- kopytne są spsiałe:)



wtorek, 19 sierpnia 2014

Uwaga! dotyczy deponowania pohutniczych odpadów z Niemiec!

Zamieszczam ważną informację - ważną dla każdego mieszkańca tej części Gór Izerskich. Otóż kopalnia PRI Bazalt zamierza  na terenach przykopalnianych (kopalnia bazaltu w Rębiszowie) przetwarzać i domyślnie deponować toksyczne odpady  z huty z Niemiec. Dlaczego decyzja (zgoda) Burmistrza Miasta i Gminy Mirsk została wydana bez wykonania ekspertyzy z zakresu ochrony środowiska? Dlaczego w ogóle została wydana zgoda? Przecież tereny wokół kopalni należą do obszaru Natura 2000, a odpady pohutnicze to nie bułka z masłem. Nawet gdyby nie było obszaru chronionego, to i tak to nie bułka z masłem. Nie można dopuścić do degradacji środowiska przyrodniczego (nie zapominajmy, że my też jesteśmy jego częścią!), tutejsza przyroda ucierpiała znacznie podczas klęski ekologicznej w latach 80-tych. Dlaczego ma być zgoda na kolejną klęskę? Dlaczego mieszkańcy okolicznych terenów mają być skazani?  tak, skazani na klęskę - w postaci ryzyka utraty zdrowia i życia z powodu konkretnych chorób, z czasem. Dlaczego ma zmniejszać się odradzający się  na tych terenach ruch turystyczny? Bo nie sadzę, że wzrośnie jak szalony z taką "atrakcją" turystyczną w tle. Podobno Gmina stawia na rozwój turystyki.Turyści mają zwiedzać hałdy z toksycznymi odpadami? czy może wdychać "frische Luft" i zażywać "zdrowotnych" kąpieli? Nie mówiąc o stałych mieszkańcach - "uzdrowisko" codziennie, gratis, 24 h/dobę, 365 dni /rok. A drogi?  Gminę stać na regularną konserwację dróg, zniszczonych przez ruch tirowy? a hałas? a spaliny? Myślę, że to są ważne pytania. Dla mnie, dla mojej rodziny, sąsiadów i dla każdego mieszkańca tych okolic. I oby odpowiedzi na te pytania  były poważne i merytoryczne. A najlepiej, żebyśmy nawet nie zadawali sobie takich pytań. Żeby nie było powodu do ich zadawania...Tak, jestem bardzo zdenerwowana tym zagrożeniem i mam nadzieję, że to tylko zły sen. Szkoda,że zbiorowy...
 To mój blog i  pozwolę sobie tutaj na komentarz, który ciśnie mi się na usta (cytując "Czas Apokalipsy" Coppoli): groza, groza, groza.
Poniżej zamieszczam alarm mieszkańców okolicznych miejscowości (bieżące informacje można znaleźć na stronie Mlądza, o tu lub na fb):


niedziela, 17 sierpnia 2014

Nasz dom i jego dawni mieszkańcy - na akwareli

Dzisiaj otrzymaliśmy od wnuka pana Oswalda zdjęcie obrazka, namalowanego zapewne w 1923 r., na którym jest dom oraz jego mieszkańcy - Oswald, jego żona Pauline oraz starszy syn Herbert. Alfreda jeszcze nie było na świecie. Stodoły też  jeszcze nie było, a w części gospodarczej domu znajdowały się dwuskrzydłowe wrota.




ps. dziadkowie Alfreda (ale nie wiem czy po kądzieli czy po mieczu, czy może z obu stron) wywodzili się ze starych rodzin w Querbach - Gottwald i Gringmuth.

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Ruderia wzywa!

Już niedługo (kwestia godzin*) nawiedzimy nasz stary domek. Tylko pogoda trochę deszczowa - trzeba będzie wymyślić atrakcje dla dzieci, bo jak wiadomo w czasie deszczu one się nudzą. Nawiązując do wpisu o minerałach izerskich (o ten), jako uzupełnienie dodam teraz dwa zdjęcia naszego lokalnego łupka z widocznymi kryształami granatów. Kryształy nie są duże - niech za skalę służy moja dłoń (a raczej jest niewielka). Takie nadziewane granatami łupki można znaleźć w Przecznicy pewnie niemal wszędzie. Sfotografowany przeze mnie  łupek pochodzi z bliskiej okolicy kopalni Anny Marii, ale na naszym podwórku też podobne znajduję i zapewne nasze podwórko nie jest wyjątkowe w tym względzie.


palcami wskazuję na wystające z łupka kryształy granatów
 Pora kończyć pakowanie...

* auto w drodze padło (pękł był silnik) i przyjazd nieco się opóźni...

sobota, 28 czerwca 2014

Z serii Ciekawostki: pomnik ofiary (?)

Przy Rozdrożu Izerskim znajduje się kamień-obelisk z wykutą datą i znakiem krzyża. Wygląda na pomnik upamiętniający czyjąś śmierć, poniesioną prawdopodobnie w tym miejscu (chyba, że pierwotna lokalizacja pomnika jest inna).




Aktualizacja (mail z 13.04.2015r. od pana P.G.z Mlądza):
"Jakieś 2 lata temu odkryłem ów kamień pod ściołą . Wspólnie z kolegą postawiliśmy go na nogi, obróciliśmy do drogi i wkopaliśmy. Nie było łatwo ... Odmalowałem żłobienia. Moja teoria : to pierwotny kamień - pomnik R. Wenigera. Kolejne pomniki dostały datę i nazwisko, a następnie historię śmierci. Rodzina, czy też fundatorzy tych kamieni być może nie odnaleźli pierwszego kamienia. Ale to tylko moja teoria. Jest w lesie kilka podobnych kamieni, np. Kratzerta  - tragicznie
 zmarłego starszego zrywkarza w pobliżu "Skrótu Wiśniewskiego" (także przeze mnie odświeżony). Niemcy oznaczali chyba też datami miejsca ukończenia  dróg w danym roku. Jest bowiem kilka takich kamieni z rosnącą datą na "wysokiej drodze" przy "Byczej chacie"."