niedziela, 23 grudnia 2012

Świąteczne życzenia

Święta za pasem, zima astronomiczna już jest, dni będą stawać się coraz dłuższe...Z okazji Świąt zimowych wszystkim jawnym i niejawnym, regularnym i przypadkowym, czytelnikom i oglądaczom życzę spokoju, radości oraz smakowitości :)
Ach, ach, jak nie napiszę, to pęknę! Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że sylwestrowe szaleństwo przeżyjemy w miłym gronie w ...Przecznicy :) U sąsiadów. Prawie w naszej Ruderii (wystarczy przebiec przez ulicę ;) ) !
O dawnych obyczajach związanym z Bożym Narodzeniem w Górach Izerskich można przeczytać  tu - zachęcam do poczytania, bo warto!
Aby podtrzymać zimowy, spokojny czas - jedna z pocztówek (już objawiona kiedyś na blogu) - zimowa idylla gdzieś w Izerach...

piątek, 14 grudnia 2012

Grudniowy dom i co słychać, a raczej nie słychać

Skandalicznie opuściłam się się w czytaniu nowych postów u znajomych bloggerów. Nastał weekend i mam nadzieję nadrobić te zaległości. A póki co - chciałabym bardzo podziękować Natalii z Wonnego Wzgórza za wyróżnienie oraz Megi. Dziewczyny już dość dawno obdarowały mnie (nas:)) wyróżnieniami, ale dotychczas nie miałam okazji, aby zasiąść na dłużej przed komputerem i należycie podziękować :) Zatem niniejszym: dziękuję !! Poniżej odpowiem na podstępne pytania od Megi ;)

1. Co byś zrobił/ła gdybyś wygrał 20 mln zł w totka?
hmm,  z połowę bym przeznaczyła już natychmiast na nas (od spłaty zobowiązań po inwestycję we własną działalność na przykład) i na Ruderię, drugą część ulokowałabym bezpiecznie, jakąś część z tej połowy zapewne wydałabym, aby komuś poprawić los (nie myślę tu o pomocy rodzinie, bo to chyba oczywista oczywistość). Jeśli do mnie Los by się uśmiechnął, to dlaczego i nie do kogoś innego ?
2. Czemu piszesz blog? (to chyba ważne pytanie ;) )
"albowiem pieśń bulgoce mi w dutkach" :)- jak napisała bodajże Joanna Chmielewska. Czasami nie bulgoce, stąd zastoje w regularnym pisaniu...
3. Jak widzisz zielone poduszki mchów w lesie co myślisz?
mam trudną do opanowania chęć wytarzania się w nich, o. 
4. Ulubiona kawa- czarna, a może z pianką ;)? 
Czarna, bez niczego. Czasami mam chęć na z pianką, ale z kogla-mogla (kawa po żydowsku jest boska!)
5. Porywają Ciebie Marsjanie i proszą, byś wymienił/a im 5 rzeczy charakteryzujących rodzaj ludzki- co im mówisz?
hmm, prawdę, czyli:  współczucie, okrucieństwo, bezmyślność, umiejętność przetrwania, miłość do potomstwa  i nie tylko aż do grobowej deski (tak wiem, że te cechy się momentami wykluczają, ale chyba tacy jesteśmy - różnorodni).
6. Osoba, z którą marzyłabyś/łbyś się spotkać i porozmawiać?
Hermann Hesse, Henry Miller, neandertalczyk, człowiek z epoki brązu na przykład, albo z neolitu.  
7. Kraj, do jakiego chciałbyś pojechać?
do jakiegokolwiek, nawet do sąsiadów, byleby na co najmniej miesiąc (żeby rzeczywiście móc poznać ludzi i kraj), ale ostatnio, z racji ataku chłodu, raczej tam, gdzie jest cieplej niż u nas:)
8. Masz do wyboru 3 obrazy, mroczny jesienny pejzaż z początku XX w., pastele przedstawiającą bukiet róż, czy kolorową abstrakcję, który wybierzesz?
mroczny pejzaż !
9.  Potrawy słodkie czy słone, preferujesz? 
z tych dwojga słone.
10. Kolor, który ciebie prześladuje, którego nie lubisz, źle Ci się kojarzy to... sama nie wiem, chyba taki jasnobrązowy...kojarzy mi się z "minami" na chodnikach i w parku...

A poniżej zamieszczam zdjęcie Ruderii w grudniowej odsłonie - autorką fotki jest nasza sąsiadka.


Dodatek 16.12.12:
Zapomniałam o 11. pytaniu:) Oto one:
11. Na hasło "tajemniczy ogród"- co sobie myślisz?
Sięgam do mojego  najstarszego wspomnienia ogrodu. Byłam małą dziewczynką, o taką:


Mieszkałam z rodzicami na podlubańskiej wsi. Mieliśmy wielki, poniemiecki ogród, miał 5 arów, może trochę więcej, a może trochę mniej. Kiedyś wydawał mi się ogromny. Usytuowany był w rogu wielkiej działki (to była przed - i poniemiecka szkoła), z dwóch stron ogrodzony był siatką, z dwóch płotem roboty ojca. Pośrodku znajdował się pas różnych odmian agrestu i czarnych porzeczek oraz jabłoni - zimówki. Jedna połowa, na prawo od furtki obrabiana była następująco przez moją mamę: kilka rabatek kwiatowych, były róże, lilie, goździki, stokrotki, mieczyki i masę innych, których nazw nie znam. Za kwiatami znajdowała się zazwyczaj gruba rabata z truskawkami, potem szły warzywa - ogórki, marchew, pietruszka (po kilka grządek), potem mini poletko z ziemniakami (pamiętam zbieranie stonki w upale). I tu już była siatka.Czasami śni mi się,że jestem w tym ogrodzie, widzę pełno czerwonych truskawek na krzaczkach, pochylam się, zrywam je, chcę je zjeść ,a one okazują się być wypełnione błotem...Ciekawe jak można taki powtarzający się sen zinterpretować;)? Na lewo od furtki przy płocie rosły 2 dorodne jaśminy, pomiędzy nimi stała stara poniemiecka szkolna ławka. Za jaśminem znowu grządki warzywne (buraki, por, seler, pomidory, cebula czosnek). Oczywiście rabaty warzywne zmieniały swoją kolejność co roku, tylko ta kwiatowa część była niezmienna. Na lewo od furtki za warzywami już przy ogrodzeniu znajdował się pas gęsto posadzonych czarnych porzeczek, idąc w górę, rosły 2 śliwy, było trochę gęstej, niekoszonej trawy, potem przedwojenna grusza, owocująca raz na ruski rok i moja ukochana papierówka. Uwielbiałam się na nią wspinać w lipcu i obżerać się jabłkami. Pod gruszą, jako 7- latka, urządziłam sobie niby domek: półka to drzwiczki od przedwojennego pieca CO, jakieś buteleczki po bobofrutach, itp. Latem uwielbiałam żerować na agreście, najbardziej smakował mi ten włochaty :) Czasem rzucałam się też na czerwony. Na ławce lubiłam się bawić i wąchać jaśmin, uwielbiałam siedzieć w wysokiej trawie i tam bawiłam się różnymi "chwastami": wyrywałam liście tak, aby na końcu były włókienka, które były włosami moich wyimaginowanych księżniczek czy nimf (nadawałam im imiona z greckiej mitologii). W ten sposób potrafiłam spędzić  parę godzin. Pomagałam w plewieniu, zrywaniu owoców do konfitur i gdy byłam nastolatką pomagałam mamie skopywać ogród. Często urzędowałam w ogrodzie z moją kotką. Czasami przy plewieniu znajdowałyśmy przedwojenne miniaturowe laleczki: 




 Tak, takie jest moje ogrodowe wspomnienie. W ogrodzie latem wypasał się całymi dniami żółw stepowy mojej siostry. Zawsze wieczorem mama go zabierała do domu do klatki. Pewnego razu go nie znalazła...Miesiąc później jakiś chłopiec znalazł go na polu kilometr od naszego ogrodu :) Żył i całkiem dobrze się miał. Ogród był dla mnie początkowo bardzo tajemniczy z czasem stracił dla mnie  dużo na tajemniczości. Ale ostatnio, w pobliżu ogrodu został odkryty niewybuch z czasów wojny...Kto wie, co jeszcze kryje w sobie?


 

sobota, 1 grudnia 2012

Z zupełnie innej beczki: widoczki

Dzisiaj, dla odmiany, będą widoczki, jakie czasami mamy z balkonu w mieście. Oprócz spektakularnych całorocznych zachodów słońca, czasami widać różne góry. Poniżej dwa przykłady z dzisiejszego zachodu słońca:

zachodzące słońce i Chełmiec

na prawo od Chełmca dzisiaj widać było Śnieżkę (na prawo od tego wyrośniętego drzewa)