Jak co roku ( to chyba już tradycja?) objawię w skrócie naszą "łąkę umajoną". Piszę "łąkę" ale to słowo na wyrost. Bo łąki nie mamy, tylko malutką otulinkę samego budynku, którą usiłujemy jakoś zagospodarować. Pierwsza rzecz - niemalże zbrodnia (dla wielu) - to koszenie. Zwierzaków nie mamy, które mogłyby radośnie wyżerać trawę (kot sąsiadów się nie liczy - nie je trawy), w Ruderii bywamy (czytaj: nie zamieszkujemy regularnie), a trawsko rośnie jak wściekłe (najbardziej rośnie, gdy nas nie ma...). Rośnie tak szybko, że potem Uczestnik przy koszeniu trawska wycina czasem rośliny, na których istnieniu bardzo nam zależy. Na trawie - zwłaszcza wybujałej - niekoniecznie nam zależy (50 % naszej 4osobówki roni łzy przy kwitnącej trawie i dostaje przekrwionych oczu w typie Freddie Krugera). No tak, udało mi się przemycić wieść, że kosimy zawzięcie trawę. Dobra, to po takim barbarzyństwie pora przejść do wybranych majowych chabazi ruderyjnych, którym nie grozi skoszenie:
|
zdjęcie zrobione wczoraj - bez jeszcze się nieźle trzyma |
|
...kiedyś będą czerwone |
|
pigwowiec japoński - posadzony parę lat temu, odnoszę wrażenie,że w tym roku ma więcej kwiatów |
|
pigwowiec, wykopany jesienią z ogródka mojej babci w Lubaniu, wyglądało na to, że się nie przyjmie, a tu niespodzianka - liści brak, ale są kwiaty |
|
ten oset jest tak piękny, że zostanie, nie pójdzie pod nóż :) |
Wieści z warzywniaka: cebulka się przyjęła, cukinia wychodzi, pietruszka i marchewka też wschodzi, lubczyk rośnie na gruncie ruderyjnym jak oszalały (a w zamrażalniku mamy jeszcze spore zapasy z zeszłego roku), słonecznik dla ptaków też już wschodzi. Mięta też pięknie dopisała. I niech tak będzie.
ps. a propos marchewki: dzisiaj planuję upiec ciasto marchewkowe - jest pyszne.Wiem, że to nie kulinarny blog, ale co tam - niech żyje różnorodność tematów! - podaję przepis :
składniki: 1szkl cukru, 2 białka, ok.3 szkl mąki, 3/4 szkl oleju, 4 duże (lub 6 małych) marchewki (starte na drobno), 1 cukier wanilinowy, 1 łyżeczka sody i 2 łyżeczki proszku do pieczenia, 2 żółtka (można dodać łyżeczkę tartego imbiru, odrobinę cynamonu czy dodatku do piernika). Przygotowanie: cukier z białkami ubić na sztywno (ja miksuję), pozostałe składniki w kolejności wyżej podanej sukcesywnie dodawać do ubitej piany i zawzięcie miksować. Zmiksowaną masę wylać na przygotowaną blachę, włożyć do nagrzanego piekarnika na 40-50 min na ok 200 stopni. I jeszcze polewa: rozpuścić tabliczkę gorzkiej czekolady z 3 łychami śmietany. Wielkość blachy: robię na kwadratowej, tej nieco krótszej (zrobiłam kiedyś na małej okrągłej i zakalec wyszedł).
Nooo... Też powinnam ciasto marchewkowe zrobić, trzeci rok się przymierzam. Może w tym roku w końcu się zmobilizuję...
OdpowiedzUsuńAlergii na trawy współczuję, paskudna przypadłość, która nie pozwala się cieszyć pełnią wzrostu roślin!
O... u mnie przed domkiem też bez kwitnie (mam nadzieję, bo w czasie majówki dopiero pączuszki były)
OdpowiedzUsuńAle dlaczego koszenie miałoby być zbrodnią? O ile nie strzyżecie "łąki" jak rekruta (mój sąsiad kosi niemalże co tydzień... ma gładki żółty placyk) to raczej na zdrowie jej wychodzi?
OdpowiedzUsuńPiękny kolor ma Twój bez;) Ściskam:)
ach, pewnie dla wielu trochę zbrodnia - bo pewnie coś się niszczy przy koszeniu (jakieś istoty żywe). Ale ludzie tacy już są - przeobrażają swoje otoczenie :) poza tym, te alergie moich chłopaków...Bez ma trochę zakłamany kolor, jak się okazało. Uczestnik czegoś tam nie przestawił w aparacie (ja jestem totalnym laikiem i nie wiem co) i kolor wyszedł nieco inny.Ale w rzeczywistości - klasyczny kolor lilaka :)
UsuńDziękuję za przepis- skusze się na pewno.
OdpowiedzUsuńUdanych plonów.
warto się skusić :) Ciasto robi się szybko, tylko chwilę trwa to tarcie marchewki. Naprawdę dobrze smakuje.
Usuń