sobota, 29 października 2011

Przecznickie plony, czyli nasz pierwszy lampion z dyni

Pisałam już, że dynie nam obrodziły w Przecznicy, najwięcej było ozdobnych, ale wśród nich była ONA. Wielka, kulista dynia. I ciężka. Zważyłam ją - 6 kg, chociaż wydawało mi się, że była cięższa od naszej 1,5 - rocznej córki. Dzisiaj nastał jej dzień, a raczej wieczór :))

a tu zarys młodszego dziecięcia zainteresowanego dyniową lampą:)
 Oddzieliłam pestki od miąższu, którego było dość dużo. Z części zrobiliśmy zupę dyniową (też pierwszy raz w życiu), część zamroziłam, a dobre pestki albo zjemy po wysuszeniu, albo zostawimy do wysiania na przyszły rok :)
A tu zdjęcie obrazujące wydłubane przeze mnie ilości miąższu i dobre pestki

5 komentarzy:

  1. Pestki z dyni najlepsze są /moim zdaniem/ jak jeszcze tak dobrze nie wyschną. Mają zupełnie inny i ciekawszy smak od tych wysuszonych. Polecam. Lampion dyniowy - EXTRA :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. takich niedosuszonych pestek nie próbowałam, ale za to za niedosuszone orzechy włoskie dam się pokroić :)
    Dyniowa lampa okazała się być sporą atrakcją dla naszych dzieci:))

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszy plon musi dawać ogromną satysfakcję! (piszę to jako zapalony ogrodnik-parapeciarz:) Swoją drogą Wasza dynia ma niepoprawnie wesoły wyraz twarzy - a doktor Natanek mówił... Pozdrawiam ze Szczecina!

    OdpowiedzUsuń
  4. Krzysiek, no nie da się ukryć, że coś się dzieje:)!

    OdpowiedzUsuń