Listopad dla mnie to miesiąc bardzo smutny. Drzewa robią się łyse, a otuliny śniegowej zazwyczaj brak. I tak jakoś smutno się nagle robi... Ale nie zawsze. Tę listopadową posępność ratują mgły: poranne, wieczorne i okołopołudniowe :) Wtedy świat wygląda baśniowo...poniżej parę widoczków niczym z mojej baśni :)
Oooo!
OdpowiedzUsuńPiękny krajobraz
OdpowiedzUsuńech te Góry Izerskie... coraz bardziej przekonują mnie że może właśnie tam znajdziemy tę Naszą Polanę. Uroczo! :-)
OdpowiedzUsuńPięknie! Nie mogę się napatrzeć...
OdpowiedzUsuńhehe, u mnie też troszkę widokowo. Ja lubię listopad, lubię siedzieć przy ogniu i słuchać wiatru za oknem. W listopadzie czuć taki dziwny niepokój jaki tworzy aura...
OdpowiedzUsuńpierwszy widok jest uroczy!!
OdpowiedzUsuńPięknie i nostalgicznie!
OdpowiedzUsuńJuż chyba kiedyś u Ciebie pisałam, że to jedna z moich ulubionych tras. A na Waszych zdjęciach mgła wygląda faktycznie baśniowo :) Pozdrowienia (też z miasta :))
OdpowiedzUsuńKocham takie widoki! Koją nerwy i dają jakąś tajemniczą wewnętrzną siłę.
OdpowiedzUsuńDzisiaj w Szczecinie wszystko skąpane we mgle. Widok (fot.2) kościoła i drogi -bezcenny
OdpowiedzUsuńAnanda, pamiętam - mamy tę samą ulubioną trasę :)
OdpowiedzUsuńgooocha, też tak mam :)
Krzysiek, noo, kościół, droga - to już blisko :D
U nas podobnie, tylko gór brak (tylko albo aż ;)) - pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńaj, rzeczywiście, pięknie te górskie pasma mgłą podkreślone!
OdpowiedzUsuń