Każdy chyba wie, że Góry Izerskie obfitują w różniste minerały, kamienie mniej lub bardziej szlachetnie. Zawsze wydawało mi się, że trzeba wyruszyć w pewne, znane li i jedynie poszukiwaczom szlachetnych kamieni, tajemne miejsca, aby natknąć się na te wszystkie kamienne cudowności. Podczas ostatniego pobytu w Ruderii wyrywałam chwasty (no dobra, dokonywałam subiektywnej selekcji roślinności :)) z muru. Moją uwagę zwrócił ten oto kamień:
A dokładniej: zwróciłam uwagę na te fioletowe "wtręty" w kamieniu. Nie mam wiedzy geologicznej - czy to jakaś odmiana granitu? Na naszym podwórku rozpoznaję jedynie łupki łyszczykowe. Jeśli to byłby granit, to może to fioletowe coś, to może nieśmiałe zaczątki ametystów? Dotychczas ametysty kojarzyły mi się z dorodnymi szczotkami kwarcowymi...Widok tych fioletowych "wtrętów" zasiał we mnie wątpliwość. Czyżbyśmy w ścianach stodoły i murze mieli małą przydomową kopalnię niedorobionych ametystów ;)? Chyba jednak niemożliwe. Poniżej - pierścień z prawdziwym ametystem :
pierścień ten należał do babci Uczestnika, trafił się mnie :) |
ametyst ten podobno pochodzi z Ameryki Południowej |
Ha! Po pierwsze nie tylko dla kobiet, ale i innych świecidełkowych zboczuchów!
OdpowiedzUsuńPo drugie: wygląda jak fragment żyły kwarcowo-ametystowej. Na zdjęciu nie widać dokladnie koloru, ale co najmniej niebieskawy fiolet ametystu z mlecznym kwarcem, co dość częste jest w tej części Sudetow (choć nie tylko).
Po trzecie: super fajne jest znaleźć cos takiego w scianie, murze czy ogródku: kiedys- mieszkając z rodzicami w centralnej polsce znalazłem w murze otaczającym kościól kamol usiany całkiem fajnymi granatami w klasycznych dodekaedrach nawet do 5-8mm średnicy. A w murze wokoł domu w niewielkiej kawernie śliczne paro-milimetrowe krystalicznie przejrzyste kryształy górskie.
A w twoich kamolach moze byc fragment nadajacy sie do obróbki na taki jak pokazalas pierscień...To by dopiero było...
Padre...
o, Padre, jesteś wielki :)!
Usuńdziękuję!
p.s.ach, jakoś tak założyłam,że świecidełka to domena babek...;)
o i jeszcze znalazłam na podwórku - a jakże! - łupek łyszczykowy z jakimiś "kulkami" :) moja mama uważa,że to zaczątki granatów...
UsuńA takie białe mleczne żyły w łupku to będzie kwarc?
UsuńAle się Padre nawymądrzał... ;-))
OdpowiedzUsuńJa tylko dodam, że byliśmy dzisiaj w "Waszym" lesie w Słupie i było świetnie, zapach obłędny, a panienki przeszczęśliwe, bo pływały w tym zbiorniku pozostałym po starorzeczu Odry ;-)
Ściskam
o, właśnie ostatnimi dniami myślałam o Słupie!bobry nadal szaleją? wody jest sporo? komary tną czy na razie spokój:)?
UsuńBoa tarde
OdpowiedzUsuńSempre faço uma visita ao seu blog,pois o Google nos favorece com a tradução e assim podemos conhecer um pouco da história do seu País.Minha esposa tem sobrenome polonês: WIACZOREK...Um grande abraço aqui do Brasil!!!
Zbieramy kamienie. Mam wciąż pełne kieszenie nowych skarbów, ale takich u nas niet.
OdpowiedzUsuńSuper znalezisko!
Ja mam zboczenie na krzemienie :) No i kasztany - znajduję je potem w kieszeniach kurtek :)
UsuńPierścień przepiękny!
OdpowiedzUsuńA wiesz,że przybył na Dolny Śląsk (wraz z babcią Uczestnika)z Twoich okolic? Czarnków, Choszczno, Dobiegniew i te rewiry to kolebka rodziny Uczestnika (mieszka tam dużo ludzi o naszym nazwisku)
UsuńKyjo, takich kamieni, jak w Sudetach nie widziałam nigdzie, wykrystalizowane w nich jakieś różności, leżały sobie gdzieś przy szlaku, mleczne, czasami przezroczyste, albo kolorowe ... nasze kamienie pogórzańskie ładnie wyglądają w wodzie, kiedy wyschną, gdzieś ginie ich piękno, ten flisz karpacki nie umywa się do starych skał, chociaż ma niewątpliwy urok, zwłaszcza dla nas, gdzie tych skałek jest mało. Piękna robota w babcinym pierścieniu, srebrny koszyczek i cudny kamień; i co? będziesz obrabiać ten kamień i szukać w nim ametystowego serca? pokażesz? pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńznajdę podobny, mniejszy kamień i postaram się w wolnej chwili dobrać do jego wnętrza - jak coś wyjdzie z tego, pokażę:)!
UsuńMy rodzinnie zbieramy kamienie, zwykle z wakacji przywozimy kilka kilo:) Kasztany też kolekcjonuje w kieszeniach, a wiosną jeździmy do Mikoszewa i dłubiemy w piasku w poszukiwaniu bursztynów. Pozdrawiam wszystkich podobnie zbzikowanych!
OdpowiedzUsuńCzuję się pozdrowiona :)
Usuń