piątek, 22 sierpnia 2014

Co tam w Ruderii?

Dłuższy wakacyjny pobyt w Ruderii dobiegł już dawno końca. Co tam robiliśmy? kosiłam chabazie, plewiłam, potem, gdy Uczestnik do nas dotarł (a dotarł, jak i my-komunikacją publiczną, bo auto padło było na zawsze) zrobiliśmy sobie spacer na grzyby, zakończony totalnym przemoczeniem (deszcz się rozpadał), chwilowym zagubieniem drogi do domu Ale za to zaliczyliśmy hardkorową Huciankę i zejście  z niej wprost w nurt Mrożynki, którą przeszliśmy (kto przechodził przez nurt potoku górskiego podczas deszczu w tenisówkach, ten wie, o czym piszę). Grzyby dopisały, a jakże i nasze apetyty na sos grzybowy też:) i do tego przeżyliśmy i nasze wątroby też (nauka zbierania właściwych grzybów w dzieciństwie nie poszła w las). W trakcie pobytu doszła do nas hiobowa wieść o planowanym przez PRI-Bazalt przerabianiu (!) i domyślnym deponowaniu toksycznych odpadów z niemieckich hut na terenie wyrobisk kopalni bazaltu w Rębiszowie (że też innym podmiotom zarządzającym podobnymi kopalniami na Dolnym Śląsku takie pomysły nawet do głowy nie przychodzą! toż to złoto samo pcha się do kieszeni, a środowisko przyrodnicze, obszary Natura 2000, rozwój gminy Mirsk-turystyka, zdrowie mieszkańców oraz turystów to nieistotny szczegół, prawda?). A ja już w myślach mebluję nasz dom i marzę o spokojnym życiu na wsi, z dala od spalin, toksyn i zanieczyszczeń, jakie mam na co dzień w dużym mieście O, naiwności! chyba i grzybobranie będzie ryzykowne, jeśli kadmowo-ołowiany koszmar się ziści...Przytoczę historyjkę z czasów mojej młodości, gdy zamieszkiwałam, jak wielu studentów spoza Wrocławia dom studencki "Słowianka" zlokalizowany na Placu Grunwaldzkim we Wrocławiu (onegdaj był tam puszczony ruch tirowy na Warszawę) - tylko co któryś pokój był wyposażony w lodówkę, zatem część mieszkańców akademika przechowywała swoje wiktuały za oknem w reklamówkach. I pewnego dnia gruchnęła wieść , że jedna z dziewcząt zapadła na pewną chorobę po paru sezonach przechowywania żywności za oknem-okazało się, że ta choroba to... ołowica. Wystarczyło przez jakiś czas potrzymać żywność niezbyt dobrze zabezpieczoną za oknem, gdzie codziennie kursowały tiry...Moja babcia też miała ołowicę - wieloletni pracownik ZNTK w Lubaniu... tak, i pracownicy PRI - Bazalt są narażeni na schorzenia, powodowane za dużym stężeniem kadmu i ołowiu...
A teraz zdjęcia przyrodniczo-antropologiczne z ostatniego pobytu w Izerbejdżanie, jeszcze nieskażone kadmem i ołowiem:
ślimacza trasa na szosie

gdzieś przy wejściu na Sepią Górę (na trasie Uczestnika z przystanku PKS w Świeradowie -Zdroju do Przecznicy)





Lubię niebieski! jeszcze nieskażone izerskim kadmem i ołowiem:niebieska huba i młody, a domek powyżej Ruderii zawsze będzie uroczy:)


jeszcze nieskażone (chyba): kozaki i jakaś odmiana koziej brody? takie jak te pomarańczowe, ale blado-sinawe są jadalne (mama zbiera)

oto stadko: dzieci i ja, zbierająca nieskażone kadmem i ołowiem maliny i/lub jeżyny (to i to można jeszcze zbierać w tym samym czasie w Izerach! oraz poziomki)

a to krzesło, prezent-do zrobienia, kiedyś stanowiło wyposażenie pewnego szachulcowego domu w Mściszowie
  ps. czerwony alert w naszym okolicznych miejscowościach wciąż trwa! zamieszczam link do audycji radiowej w tej sprawie: oto link
ps2. miałam również okazję poznać stada zwierząt, będących pod opieką czułej Inkwizycji, tj. konie, stado owiec rogatych oraz najdziwniejsze stadko, jakie widziałam :) Składa się ono z dwóch dużych suk, jednej kozy oraz trójnogiego jagnięcia- kopytne są spsiałe:)



wtorek, 19 sierpnia 2014

Uwaga! dotyczy deponowania pohutniczych odpadów z Niemiec!

Zamieszczam ważną informację - ważną dla każdego mieszkańca tej części Gór Izerskich. Otóż kopalnia PRI Bazalt zamierza  na terenach przykopalnianych (kopalnia bazaltu w Rębiszowie) przetwarzać i domyślnie deponować toksyczne odpady  z huty z Niemiec. Dlaczego decyzja (zgoda) Burmistrza Miasta i Gminy Mirsk została wydana bez wykonania ekspertyzy z zakresu ochrony środowiska? Dlaczego w ogóle została wydana zgoda? Przecież tereny wokół kopalni należą do obszaru Natura 2000, a odpady pohutnicze to nie bułka z masłem. Nawet gdyby nie było obszaru chronionego, to i tak to nie bułka z masłem. Nie można dopuścić do degradacji środowiska przyrodniczego (nie zapominajmy, że my też jesteśmy jego częścią!), tutejsza przyroda ucierpiała znacznie podczas klęski ekologicznej w latach 80-tych. Dlaczego ma być zgoda na kolejną klęskę? Dlaczego mieszkańcy okolicznych terenów mają być skazani?  tak, skazani na klęskę - w postaci ryzyka utraty zdrowia i życia z powodu konkretnych chorób, z czasem. Dlaczego ma zmniejszać się odradzający się  na tych terenach ruch turystyczny? Bo nie sadzę, że wzrośnie jak szalony z taką "atrakcją" turystyczną w tle. Podobno Gmina stawia na rozwój turystyki.Turyści mają zwiedzać hałdy z toksycznymi odpadami? czy może wdychać "frische Luft" i zażywać "zdrowotnych" kąpieli? Nie mówiąc o stałych mieszkańcach - "uzdrowisko" codziennie, gratis, 24 h/dobę, 365 dni /rok. A drogi?  Gminę stać na regularną konserwację dróg, zniszczonych przez ruch tirowy? a hałas? a spaliny? Myślę, że to są ważne pytania. Dla mnie, dla mojej rodziny, sąsiadów i dla każdego mieszkańca tych okolic. I oby odpowiedzi na te pytania  były poważne i merytoryczne. A najlepiej, żebyśmy nawet nie zadawali sobie takich pytań. Żeby nie było powodu do ich zadawania...Tak, jestem bardzo zdenerwowana tym zagrożeniem i mam nadzieję, że to tylko zły sen. Szkoda,że zbiorowy...
 To mój blog i  pozwolę sobie tutaj na komentarz, który ciśnie mi się na usta (cytując "Czas Apokalipsy" Coppoli): groza, groza, groza.
Poniżej zamieszczam alarm mieszkańców okolicznych miejscowości (bieżące informacje można znaleźć na stronie Mlądza, o tu lub na fb):


niedziela, 17 sierpnia 2014

Nasz dom i jego dawni mieszkańcy - na akwareli

Dzisiaj otrzymaliśmy od wnuka pana Oswalda zdjęcie obrazka, namalowanego zapewne w 1923 r., na którym jest dom oraz jego mieszkańcy - Oswald, jego żona Pauline oraz starszy syn Herbert. Alfreda jeszcze nie było na świecie. Stodoły też  jeszcze nie było, a w części gospodarczej domu znajdowały się dwuskrzydłowe wrota.




ps. dziadkowie Alfreda (ale nie wiem czy po kądzieli czy po mieczu, czy może z obu stron) wywodzili się ze starych rodzin w Querbach - Gottwald i Gringmuth.

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Ruderia wzywa!

Już niedługo (kwestia godzin*) nawiedzimy nasz stary domek. Tylko pogoda trochę deszczowa - trzeba będzie wymyślić atrakcje dla dzieci, bo jak wiadomo w czasie deszczu one się nudzą. Nawiązując do wpisu o minerałach izerskich (o ten), jako uzupełnienie dodam teraz dwa zdjęcia naszego lokalnego łupka z widocznymi kryształami granatów. Kryształy nie są duże - niech za skalę służy moja dłoń (a raczej jest niewielka). Takie nadziewane granatami łupki można znaleźć w Przecznicy pewnie niemal wszędzie. Sfotografowany przeze mnie  łupek pochodzi z bliskiej okolicy kopalni Anny Marii, ale na naszym podwórku też podobne znajduję i zapewne nasze podwórko nie jest wyjątkowe w tym względzie.


palcami wskazuję na wystające z łupka kryształy granatów
 Pora kończyć pakowanie...

* auto w drodze padło (pękł był silnik) i przyjazd nieco się opóźni...