niedziela, 27 lutego 2011

Trochę dalsza okolica

Właściwie to nie tak daleko leży Kopaniec-urokliwa wioska z pięknymi domami i ciekawymi murami.Tak, murami, o takimi:
Mury są zbudowane z kamieni bez zaprawy i mają momentami do 5 metrów wysokości ( tak na oko) i w sumie chyba nie wiadomo do końca, kto, kiedy i po co je zbudował. Ot, zagadka do rozwikłania:) Niedaleko murów, też w Kopańcu znajduje się w ruinie, niezwykle urokliwy niebieski domek:
Niestety dom ma chyba czasy świetności za sobą, miejmy nadzieję, że jednak ktoś dobrze się nim zaopiekuje nim popadnie w totalne zapomnienie...
A z drugiej strony, trochę dalej, na Pogórzu Izerskim, na trasie Mirsk - Czocha, mija się wioskę o ciekawej architekturze.O tyle ciekawej, że ma się wrażenie w pewnym momencie, gdy jedzie się przez wieś, że wpadnie się...na ratusz!Ewenement, bo drewniany! To Złotniki Lubańskie - wieś, która była miastem. Wokół ratusza znajdują się domy - minikamieniczki w różnym stanie, ułożone zgodnie ze sztuką w czworobok. Poniżej historia Złotnik w skrócie i focia ratusza, który pojawia się znienacka:


stan ratusza widać!widok rzadki- traktor rynkiem jedzie!

Ostatni tydzień lutego

Ostatni tydzień spędziliśmy w Rębiszowie (mamy tam bazę, do czasu, gdy nasza chałupa będzie przystosowana dla dzieci) i w Przecznicy. Panowie fachowcy zrobili już podłogę w kuchni i obrobili ściany, a my potraktowaliśmy nasz stary sufit impregnatem. Poza tym, było dość mroźno, paliliśmy codziennie w piecu w kuchni, ale tynk na ścianach jeszcze jest wilgotny:( 
Poniżej parę fotek - najświeższych: 
to samo ujecie,co w poprzednim wpisie, ale już ze zrobioną podłogą i zaimpregnowanym sufitem
a za oknem pojawił się koń sąsiadów:)
ściana przy piecu już zrobiona, z prawej strony widać jeszcze mokry tynk na ścianie
a tak piec i jego okolice wyglądały jeszcze niedawno
 Piec jeszcze wymaga doczyszczenia, trzeba też zamontować drzwiczki do piekarnika. Jest współczesny (o ile można tak powiedzieć o piecu na oko trzydziesto- czterdziestoletnim), na strychu znaleźliśmy ze 2 kafle pierwszego pieca - były ciemnozielone.Zamarzyłam o upieczeniu w nim jagodzianek w lipcu, mniaaam.
A na koniec zdjęcie zrobione latem w górnej części wsi, w technice hdr (na sielsko:))


Aaa, nie dodałam: ceglane ściany będziemy też czymś traktować, żeby wydobyć je z tej szarości - podpowiedzi doświadczonych mile widziane:)

piątek, 18 lutego 2011

Ewolucja kuchni

Teraz będzie parę słów o kuchni.Gdy kupiliśmy dom, kuchnia, na pierwszy i drugi rzut oka, była w stanie do tzw. zamieszkania w ostateczności. Podłoga - była, linoleum na pogniłych deskach, otynkowane ściany i ozdobione świętymi obrazami, nawet firanki były :) Gdy dobraliśmy się do kuchni, to najpierw straciła na tym podłoga - linoleum poszło precz, deski też, w pewnym momencie było tylko klepisko. Latem 2009 r. fachowcy pogłębili dziurę w ziemi w kuchni, zrobili izolację i wylewkę pod kafle. Ściany miały tynk i wilgoć rozwiniętą szczególnie w jednym miejscu (prezentowałam gdzieś już fotkę). Fachowcy, przy okazji robienia muru - wiosną 2010 r. skuli tynk w kuchni i dobrali się do sufitu - usunięty został tynk i deski, do których przylegał, nad nimi znajdowała się warstwa plew (dosłownie zasypała kuchnię!) i 2 kocie mumie. I został odkryty pierwotny sufit  piękne deski i legary z zachowanymi ozdobnymi liniami wzdłuż legarów. Zarówno cegły, jak i sufit, wymagają jeszcze dodatkowych zabiegów. Poniżej kilka fotek:
kuchnia do tzw.zamieszkania w ostateczności, początki skuwania tynku, wylewka na podłodze już jest
bez tynku, odkryta powała
sufit oczyszczony, ściany dopieszczane przez fachowców
A teraz, uwaga, trochę hardkoru będzie - zdjęcie mumii kota.Pewnie kocina wlazła tam za myszą i nie wyszła :((
mumia kota, która spadła z sufitu
nasze obejście wizytują też żywe koty i nawet źle nie mają:)

czwartek, 17 lutego 2011

Izerskie lato

Nadganiam, nadganiam, zwłaszcza, że najbliższy tydzień chcemy spędzić w naszej chałupie (liczę na to, że podłoga już zrobiona, bo młoda zawzięcie raczkuje). Tym razem będzie przyrodniczo i będą to fotki z przecznickiej okolicy. Tak, trochę zaklinam wiosnę tymi fotkami - żeby szybko przyszła:
nasz słonecznik
ten też nasz :)
potok Mrożynka z pozostałościami mostu
potok Mrożynka z wychodnią łupka
jarzębina izerska


las grzybowy


prawie microkosmos :)
po lewej widać jakieś kopalniane ustrojstwo i wjazd do Lasu Rębiszowskiego, na horyzoncie Ostrzyca i Góry Kaczawskie, też boskie!
no i na koniec nasz ulubiony widok na trasie Janice - Grudza, nasz obowiązkowy przystanek
No i już koniec.

Zimowo, skarpowo

Staram się nadgonić czas i teraz skrobnę parę zdań o zimie i wiośnie 2010 r. Po zrobieniu dachu odetchnęliśmy z ulgą - dom przestał niszczeć od góry. Zimą mąż często przyjeżdżał do domu  i przeżywał swój mały blair witch project, o taki:
 noc w kuchni :)


A późną wiosną, można już powiedzieć, "nasza" ekipa fachowców ułożyła tzw. suchy mur z miejscowego łupka wzdłuż skarpy za domem, która powstała po odsunięciu ziemi od budynku. Uff, jakie dłuuugie zdanie mi wyszło;) Poniżej parę fotek ilustrujących właśnie ten murek - przed i po:
skarpa bez muru, na fotkę załapał się młody

a tu niemal to samo ujęcie, tym razem z murem i ławeczką
trochę szersza perspektywa na mur
i jeszcze jedno spojrzenie :)
pomiędzy kamienie wsialiśmy kostrzewę siną, ciekawą dość trawę,  tu zbliżenie:
kostrzewa w murze
Dodam, że miejscowy łupek i kamienie pochodzą z naszej działki.W ogóle okolice tu są nasycone tymi łupkami, są to łupki łyszczykowe, pełno tego budulca wszędzie :) Sąsiedzi zapewne potwierdzą. A na koniec sielski widoczek na tyły domu, a co:)!

słonecznie za domem, w końcu!
P.S. W okresie między zimowo a skarpowo, czyli dzień po dniu wiosny, jak to wiosną bywa, na świecie pojawiła się młoda:
młoda z pomocą kilku lekarzy w końcu opuściła matrix :)

Wymiana dachu, part two

Kończę wreszcie opowieść o wymianie dachu. Pamięć mnie myliła i ekipa wkroczyła jakoś w połowie września, a nie pod koniec, jak pisałam wcześniej. Co tu dużo pisać, zdjęcia chyba lepiej oddadzą to, co mogłabym dość nudno zapewne opisywać.W skrócie napiszę, że fachowcy wylali  wieniec, okazało się, że dom był krzywy, więc też troszkę podmurowali ściany, zrobili 2 ściany szczytowe (wcześniej były drewniane), nałożyli konstrukcję drewnianą, folię (chyba tak  się nazywa to coś, między dachówkami a drewnem) i na końcu dachówki.Wszystkie materiały były nowe, ale sporo starych dachówek i drewna zostało (przydały się nam potem). Był antrakt między zakończeniem montowania konstrukcji drewnianej, a nakładaniem dachówek w postaci tzw.wiechy. Czyli mini - biesiady :). Poniżej zamieszczam zdjęcia ilustrujące kolejne etapy powstawiania dachu. Przy czym, wybierałam takie, na których nie ma ekipy (ze zrozumiałych względów - ochrona danych, nie pytałam nikogo o zgodę na upublicznianie wizerunku), więc może nie będą to ujęcia idealne. Ja zostałam w naszym mieszkaniu z młodym i zajmowałam się podziwianiem mojego brzucha, który powoli, powoli robił się widoczny oraz odkryłam, że bez pączków z nadzieniem różanym nie mogę żyć :)
P.S. fotki zamieszczałam na raty w wersji roboczej i niestety przy dwóch ostatnich zdjęciach zaburzona jest kolejność.Uczę się, uczę...;)
A teraz fotki, taaadam!
romantyczna ruina - bez dachu, ale już z wieńcem
romantyczna ruina, na tym samym etapie, widoki tylne
coś  zaczyna się dziać...
dzieje się coraz więcej! widok z podwórka sąsiadów
ściana szczytowa nieśmiało się pnie...

wiecha wisi!!



dach gotowy!


brakuje tylko dachówek :)





niedziela, 13 lutego 2011

Troszkę teraźniejszości - niemal online

Gdzieś już wspominałam, że aktualnie mamy fachowców w obejściu i mąż ostatnio weekendy spędza w naszej chałupie. Ja nie jeżdżę, bo w domu nie ma jeszcze warunków na pobyt z niemowlakiem. Ale do rzeczy: fachowcy zrobili teraz podbitkę dachu oraz szczyty obili deskami (tak jak było pierwotnie), jutro wchodzą do kuchni i będą kłaść kafelki na podłogę (jest już zrobiona izolacja i podbitka) oraz na ścianę. Nie mogłam się doczekać powrotu męża i zdjęć!
Nie powstrzymam się - poniżej aktualna (wreszcie!) fotka przedstawiająca szczyt z nowym obiciem:
nowy szczyt




A taki jest widok przy ładnej pogodzie latem, między Grudzą a Janicami:) (zdjęcie w technice hdr)
 A tak wyglądały dzisiaj  Góry Olbrzymie, na trasie pomiędzy Grudzą a Janicami:
Widok na Karkonosze, zdjęcie zrobione na trasie między Grudzą a Janicami


 

sobota, 12 lutego 2011

Trochę o samej Przecznicy

Mąż uświadomił mi, że jak na razie, prezentuję zdjęcia przedstawiające obraz nędzy i rozpaczy :) Chcę chronologicznie opisać remontowe zmagania, więc chwilę potrwa oczekiwanie na teraźniejszość i np. fotkę nowego dachu.  A tymczasem napiszę parę słów o Przecznicy. Przecznica  powstała w XVI wieku (niektórzy podają, że już w XV w.) w związku  z odkryciem i eksploatacją złóż kobaltu. Właścicielami był ród Schaffgotschów, w XVII w. uruchomiono w Przecznicy pierwszą kopalnię "Annę Marię". W okolicy, tzn. między Przecznicą a Gierczynem znanych jest ponoć kilka, jeśli nie kilkanaście, starych kopalń kobaltu i cyny. Z tego, co  obiło nam się o uszy, planowane jest zagospodarowanie turystyczne tych obiektów (zabezpieczenie i przygotowanie dawnych kopalń dla zwiedzających oraz wytyczenie szlaków turystycznych). Nie spodziewam się tu drugiego Złotego Stoku, ale cieszę się bardzo z tego, że nie będą niszczały i wzbogacą historię tej okolicy. Nazwa "Przecznic" to niemal kalka z dawnej nazwy niemieckiej - Querbach, czyli Poprzeczny Potok. Jest to nazwa potoku, wzdłuż którego ciągnie się wieś. Na wsią góruje Tłoczyna - majestatyczna góra, na której pn-zach zboczu stoją Jelenie Skały - urokliwy, przedwojenny punkt widokowy na część Gór Izerskich oraz na Pogórze Izerskie. 
 
Tłoczyna
Jelenie Skały, widok na Izery





Jelenie Skały
Widok na Pogórze Izerskie z Jelenich Skał, wyraźnie odznacza się w krajobrazie zamek Gryf
A tymczasem, w naszej chałupie powstawał dach (ciąg dalszy opisu nastąpi), nad powodzeniem przedsięwzięcia czuwała błękitna Madonna (jeden ze świętych przedmiotów po poprzedniej mieszkance naszego domu):